sobota, 26 grudnia 2009

KOKONTRAKCJA


Witam moich czytelników!


Na wstępie,

wybaczcie, ale kolejny raz opuszczę fazę II rehabilitacji. Powodem owego zaniedbanie jest trafne me spostrzeżenie, że dzieją się niedobre rzeczy wśród grona rehabilitowanych. Ja mogę omówić łopatologicznie rehabilitację, której jest pełno w googlach. A osoba rehabilitowana nie będzie znała podstawowych pojęć.

Jak to się stało, że zauważyłem takie rzeczy? Staram się udzielać na forum www.sfd.pl. Tam pomagam jak mogę. Radą oczywiście. A pytania padają przeróżne. Czasami nawet wypowiedź fachowców mnie zaskakuje (tutaj zaskoczyła mnie pani stomatolog wypowiadająca się na temat farmakologi w alergii). Ale to zostawiam.

Jedno z ciekawych pytań:
Czy ktoś się orientuje, jak często i w jakiej ilości trzeba wykonywać ćwiczenia na kokontrakcję, aby dały rezultat?

Moją odpowiedź zacznę od zdefiniowania owego zjawiska.

KOKONTRAKCJA:

definicja nr 1: współkurcz, zdolność napinania mięśni okalających staw.
Definicja nr 2: polega na świadomym kontrolowaniu napięcia mięśni kolana w sposób, który zapewnia wytworzenie stabilizacji czynnej (mięśniowej) stawu i ochronę przeszczepu przed nadmiernym obciążeniem.
Definicja nr 3: W układzie ruchu nazwą tą określa się jednoczesne napięcie przeciwstawnych grup mięśniowych. W przypadku stawu kolanowego, będzie to oczywiście oznaczało jednoczesne napięcie prostowników i zginaczy kolana.
DOŚĆ!!!

Źródeł definicji nie podam, gdyż pochodzą one ze stron poświęconych fizjoterapii. Każda z definicji jest w miarę poprawna, jeżeli ominie się gruntowne zasady tworzenia owych. Wg mnie definicja 1 jest zbyt ogólnikowa, definicja 2 opisuje tylko kolanko, a wiemy, że zjawisko kokontrakcji nie odnosi się tylko do niego. Najbardziej przychylna jest mi definicja 3. I na niej będę bazował.

O co chodzi? Kiedy potrzebujemy nauczyć się, jak się stosuje ową kokontrakcję.

Uczymy się jej przed zabiegiem. Jeżeli mamy w planach zabieg za pół roku. To już teraz idziemy do rehabilitanta, który poinstruuje nas odpowiednio. Od razu zaznaczam, że najlepiej rozpocząć naukę na mięśniach nogi zdrowej. W trakcie ćwiczeń przechodzimy na nogę chorą.

Na czym to polega.

Wyobraźmy sobie ćwiczenia izometryczne. Dla tych co niewiedzą: są to takie ćwiczenia, które polegają na napinaniu mięśni w danym ułożeniu tutaj nogi. To znaczy, że mięśnie napinamy ale nogą nie ruszamy. Oczywiście napięcie jest wywoływane własną wolą, a nie elektrostymulatorem. Na tego typu ćwiczenia też przyjdzie pora.

Są różne sekwencję ćwiczeń izometrycznych, ale nie czas i miejsce aby o nich pisać.

Podstawą skutecznej rehabilitacji jest odpowiednie wyedukowanie pacjenta. Przed zastosowaniem szeroko modnej kokontrakcji, nauczmy się wpierw wykonywać izolowane napięcia izometryczne odpowiednich grup mięśniowych.

Zaczynamy od jednego z największych i najsilniejszych mięśni – czworogłowego uda. On znajduje się nad rzepką i zajmuje całą powierzchnię przednią kości udowej. Odpowiada głównie za prostowanie stawu kolanowego (oczywiście funkcja mięśni ogranicza się do potrzeb niniejszego opracowania. Jest ich więcej). Zaczynamy ćwiczyć: siadamy na podłodze, nogi proste, ręka prawa przytrzymuje rzepkę. Napinamy i wyczuwamy przemieszczenie się rzepki pod ręką. Oto nasz pierwszy skurcz izometryczny. Potem kładziemy rękę wyżej na nodze i tak powtarzamy kilka razy. Potem nogę zmieniamy. Ćwiczymy na drugiej.

Super! Umiemy już napinać mięsień czworogłowy!

Teraz napinamy pasmo mięśni kulszowo – goleniowych, odpowiadających między innymi za zginanie kolana. Siadamy na taborecie, nogę zdrową zginamy w kolanie do około 80 stopni. Wkładamy dłoń pod udo, które będziemy ćwiczyć. Dla lepszego efektu polecam ustabilizować stopę drugą nogą aby się nie ruszała. Nasz cel – napinamy mięśnie z tyłu uda. Jeżeli nam nie wychodzi – próbujemy przesunąć piętę w stronę stołka (za ten ruch odpowiadają mięśnie, które macamy). Powtarzamy to dla każdej nogi z osobna po około 10 razy.

Moja rada: jak nauczymy się w ten sposób perfekcyjnie skurczać i rozluźniać mięśnie z przodu i z tyłu nogi, to potem nie będziemy mieć z tym problemów.

O które mięśnie nam chodzi:

- mięśnie z przodu nóg: czworogłowy uda:
http://www.youtube.com/watch?v=JD4s25JoE2A - oto one wykonują ważny ruch. Wyobraźmy sobie, że ciężar jest zbyt duży aby go udźwignąć, a my się bardzo staramy i napinamy mięśnie – wykonujemy ćwiczenie izometryczne!!!
- mięśnie z tyłu nóg: pasmo kulszowo-goleniowe odpowiedzialne za zginanie kolana:
http://www.youtube.com/watch?v=dXc_dkkemOc – analogicznie jak wyżej.

Napinanie tych mięśni może odbywać się w różnych pozycjach. To są jedynie przykłady – NIE INSTRUKCJE ĆWICZEŃ!!!

A więc, kokontrakcja polega na wywołaniu odpowiedniego skurczu mięsi kulszowo – goleniowych w odpowiednim momencie wykonywania ruchu wyprostu kolana. Czyli de facto napinamy mięśnie przodu i tyłu jednocześnie, niemniej jednak, należy pamiętać, że owe napięcie działa tylko w pewnym zakresie ruchu stawu kolanowego.

I tak ćwicząc mięsień czworogłowy uda podczas wykonywania ćwiczenia – przysiad, odpowiednie napięcie mięśni kulszowo – goleniowych będzie miało duże znaczenie w zakresie ruchu pomiędzy około 10 a 100 stopni. Kokontrakcja poniżej 10 stopni (noga jest bliska wyprostowi) w ćwiczeniach mięśnia czworogłowego nie będzie wpływała na zniwelowanie przedniej siły ścinającej (czyli małemu przemieszczeniu się piszczeli do przodu).

Sprawa wygląda podobnie, w momencie, kiedy ćwiczymy mięśnie grupy tylnej ud. Napięcie tych mięśni wywołuje jakby przemieszczenie się piszczeli do tyłu (coś ala objaw szuflady tylnej obrazowo). Tą tylną siłę ścinającą stara się powstrzymać odpowiednie napięcie mięśnia czworogłowego. Ale ono ma znaczenie do określonego stopnia zgięcia, tj. do około 100 stopni. Powyżej, nie jest w stanie tego zmniejszyć (WAŻNE DLA OSÓB Z ZERWANYM PCL).

Czyli, jak z tego wynika, odpowiednie napięcie mięśni w określonym „wycinku” ruchu ma duże znaczenie dla zapewnienia stabilizacji kolana podczas ćwiczeń. Jest to ważne również z innego powodu. Więzadło przeszczepione jest pozbawione receptorów czucia głębokiego przez około 2-3 lata. Co oznacza, że bardzo ważna część, stabilizująca nasze kolano jakby wypadła z obiegu. Ćwiczenia kokontrakcji mają na celu wyuczenie nawyku napinania tych właśnie mięśni w sytuacji zagrażającej naruszenie przeszczepu, czytaj, wywołującej powstanie niestabilności stawu kolanowego.

Poprawny trening izometryczny przed operacją nauczy nas wybiórczo napinać odpowiednie mięśnie, które potem będą nam potrzebne do stabilizacji kolana. Jeżeli terapeuta uzna, że wasze napięcie izometryczne jest dobrze wytrenowane, wprowadzi proste ćwiczenia kokontrakcji, które to pozwolą na większy zakres ćwiczeń pozostałych.

Powodzenia życzę.

PS. Widzę, że obserwatorów nam przybyło :) bardzo się cieszę. Wybaczcie za nieregularność i opóźnienia, ale nie mam czasu za wiele i piszę w chwili wolnej co mi myśl przyniesie. Może macie jakieś pytania, propozycję. Chętnie odpiszę na łamach bloga z dokładnym przedstawieniem fizjoterapeutycznym problemu.

A na koniec:

poniedziałek, 23 listopada 2009

„Najbardziej wiarygodny jest artysta głodny”

Wiem, miałem pisać o rehabilitacji porekonstrukcyjnej na kolejnym etapie. Wybaczcie. Jest temat ciekawszy! Rehabilitacja może zaczekać. No chyba, że ktoś potrzebuje szybko porady – niech pisze!

Artykuł: „Good news, bad news on ACL reconstruction.” ze strony: http://www.aaos.org/news/aaosnow/apr08/clinical2.asp. (data wejścia 15 listopad 2009 rok).

Autorzy badając pacjentów pooperacyjnych zwracają uwagę na 2 podstawowe rzeczy: pierwsza, bardzo istotna z punktu widzenia prewencji powstania zmian zwyrodnieniowych, to to, że owe zmiany wystąpiły u 81% pacjentów. 62% pacjentów miało zmiany określane jako niewielkie (II stopień), stan 17% osób określono jako zmiany średnie (III stopień), 2% badanych miało duże zmiany zwyrodnieniowe. Autorzy wskazują tutaj również na powiązanie okresu jaki minął od kontuzji do operacji, do wystąpienia zmian zwyrodnieniowych. Lepszymi wynikami legitymują się tutaj osoby, które były operowane w okresie nie dłuższym niż 3 miesiące od urazu.

Drugim, równie ważnym zjawiskiem, na jakie wskazują autorzy, jest to, że stabilność kolana u 57% osób, badana za pomocą protokołu International Knee Documentation Committee (IKDC), jest określana mianem „normalna”. 32% pacjentów określono jako „bliskich normy”, wynikiem „nieprawidłowym” i „dalekim od normy” legitymowało się 10,5%.

Po przeczytaniu tego artykułu, zadałem sobie pytanie: jaki właściwie cel ma wykonanie rekonstrukcji więzadła krzyżowego przedniego? Ma chronić naszą chrząstkę. Ma pozwolić na powrót do pełnej aktywności fizycznej. Zabieg jest swego rodzaju prewencją dla pozostałych stabilizatorów stawu kolanowego, które podczas niewydolności więzadła, mogą ulec przemęczeniu. Będą niewydolne. Czy to wszystko? Być może,na fakt, że zmiany zwyrodnieniowe wystąpiły u tak dużego odsetka badanych ma wpływ wyedukowanie pacjenta, który ową operację przeszedł?

Pewien bardzo popularny lekarz w Krakowie, leczący w swojej prywatnej klinice, biorący za wizytę 150 zybli, w rozmowie „face to face” przyznał, że w jego karierze statystyki operacyjne wyglądają następująco: 3 osoby na 10 do rewizji (ponownej operacji). Naukowo ujmując wspomniał o około 30%. Wynik byłby zgodny z ogólnoświatowym trendem, jeżeli możemy o takim mówić. Ale faktem jest, że w większości publikacji występuje ten margines osób w kategoriach C i D (czyli z wynikiem pooperacyjnym niedostatecznym i złym). Oczywiście biorę tutaj pod uwagę publikacje polskich autorów...

(te darmowe i ogólnie dostępne w Internecie to znikomy odsetek całości! Wkurza mnie to! Badania naukowe są dla wybrańców. Nawet logując się jako pracownik służby zdrowia – należy opłatę uiścić! No cóż – wiedza kosztuje, a ja będę starał się ją Wam przekazywać za darmochę :))

… oraz tych chamerykańskojęzycznych.

(czyli resztę świata publikującą w języku angielskim, który wbrew potocznym osądom, nie jest najpopularniejszy na świecie według badań statystycznych, których – nie umiem przytoczyć na stan obecny)

To co w związku z tym? Endoproteza na starość? Eeeee, nie koniecznie. Nauczmy się latać – nie będziemy obciążać kolan ;D

Ale nie czarujmy się, wyniki odległooperacyjne mówią, że zmiany są! Prof. Jerzy Widuchowski pisze, że pojawiają się już po 4 latach od operacji, jeżeli ktoś miał łąkotkę przyśrodkową „dzióbniętą”. Artykuł powyższy przytoczony też o tym traktuje. Na końcu piszą, że odsetek pojawiających się zmian zwyrodnieniowych w sumie to nie jest do przewidzenia. Przynajmniej ja go tak rozumiem.

Ciekawy post pojawił się kiedyś na portalu znanylekarz.pl. Chodziło o ortopedę z Krakowa. Jeden z piszących, wypowiadając się "fachowo" o lekarzu pisze: ale on jest fajny! Inni lekarze powiedzieli żebym ograniczał do minimum grę w piłkę koszykową i inne takie. A ten jest lekarzem najlepszym na świecie. Powiedział mi, że po tej operacji mogę normalnie funkcjonować i grać w co tylko będę miał ochotę! (oczy-wiście czytelniku drogi – to nie był cytat. To była moja dowolna interpretacja tejże jego wypowiedzi, która to nie podlega dyskusji na tym blogu, ponieważ on jest mój i od interpretowania jestem tutaj ja! ;))

Czy Ci lekarzy byli aż tak okrutni? Otóż NIE !!! Oni działali profilaktycznie, próbowali uniknąć przeciążeń kolana, które prowadzą do późniejszych zmian zwyrodnieniowych. Lekarz działa profilaktycznie mówiąc, że po operacji najlepiej rowerować, chodzić, pływać. Odradza grę na maksa w piłkę nożna itp.

Słuchajmy się lekarzy! Fakt, że powiedział mi, że nie będę grał w piłkę, albo, żebym nie grał już tak jak grałem, nie stawia go w oczach pacjenta jako okrutnego bezmyślnego doktora, który jest starej daty, bo teraz można. Ano można, nie zaprzeczam. Ale wszystko z umiarem.

Pozdrawiam czytelników. Artykuł o rehabilitacji kolejnym etapie się pojawi, później ;)



A jak nie będziecie dbać o swoje kolana, to będa za 40 lat wyglądać tak!!!

sobota, 7 listopada 2009

Rehabilitacj po rekonstrukcji ACL - okres świeżo pooperacyjny

Rehabilitacja po rekonstrukcji więzadła krzyżowego przedniego – etapy według mnie.
W związku z bardzo ciekawymi mailami (opisami przypadków), postanowiłem przybliżyć Państwu krok po kroku rehabilitację po rekonstrukcji ACL. Dlaczego? Ano, dlatego, ponieważ dostaję kilka pytań, co jakiś czas tego typu: czy mogę robić przysiad na jednej nodze w 9. tygodniu po operacji? Inni mogą, mnie nic nie boli. W Internecie znalazłem informację potwierdzającą to postępowanie. Jak Pan myśli?
Mnie się tak pytają. Jak ja odpowiadam? To już wiedzą osoby zainteresowane. Jednym się podoba, inni - nie wiem. Fakt, że kilka osób nie odpowiedziało. A szkoda, dlatego, że wiedząc, czym niezadowoliłem „czytacza”, mógłbym to zmienić na przyszłość. Postarać się dostosować w wypowiedzi.
Wiem, że mój słowotok nie każdemu przypadnie do gustu. Jeżeli tak się stanie – proszę o mail w tej sprawie. Będę starał się zmienić na lepsze
A więc lecimy z rehabilitacją. Zaczynamy od etapu pooperacyjnego wczesnego.


Etap I
Stało się. Mam nowe więzadło krzyżowe przednie. Leże właśnie na szpitalnym łóżku. Głupi Jaś przestaje działać. Każą leżeć na plecach. Nie mogę się podnieś przez jakieś 6-12 godzin. Czucia w nogach nie mam. Ptaka nie czuję, a chciałbym się po nim podrapać. W głowie szumi, mam kroplówkę, z nogi wystaje mi jakaś rurka. Na razie nic nie boli na szczęście. Jak odzyskam czucie i zachce mi się siusiu – będzie kaczucha. Kiedy będę mógł usiąść? Lekarz lub pielęgniarka mi to powie w odpowiedniej porze.
Chcę podnieść głowę, aby spojrzeć w dal. Nie wolno mi! Mówią, że potem będzie mnie bolała głowa. Nie mam wyboru – muszę się dostosować. Trudno. Zaczyna się najgorszy okres leczenia – wyczekiwanie na wyzdrowienie.
Co powinienem teraz zrobić? Rehabilitant mówi mi, że po konsultacji z moim lekarzem ma szczegółowe wytyczne. A więc, powiedział, że rodzaj mojej rehabilitacji będzie zależał od kilku rzeczy:
- zależy od rodzaju mojej operacji. Od tego, czy miałem uszkodzone tylko więzadło, czy też coś więcej. Ja miałem pecha, uszkodziłem też łąkotki. Rehabilitant powiedział, że nie ma się, czym martwić, gdyż wszyscy pacjenci po rekonstrukcji wracają nawet do gry w piłkę.
- ja mam lat 20. Rehabilitant mówi, że to dobrze, gdyż młode organizmy goją się znacznie szybciej. W moim przypadku, może on pozwolić sobie na dużo więcej, niż u na przykład 45 – latka. No, nie ukrywam, mam powód do radości.
- Rehabilitant mówi, że sukces rehabilitacji zależy przede wszystkim od mojej wiedzy na temat mojego urazu i motywacji z tym związanej. Ja nic nie wiem na ten temat, ale on mówi, że w miarę przejścia na kolejne etapy, będzie mnie informował krok po kroku, na czym będą polegały ćwiczenia, o co w nich chodzi, jak mam się zachowywać podczas ich przeprowadzenia.
- mówią mi, że rehabilitacja będzie zależna od tego, z jakiego miejsca miałem pobrany przeszczep. Ja miałem pobrany ze ścięgien mięśni gęsiej stopki. Nie ruszali mojej rzepki.
- rehabilitant powiedział, że dobrze się stało, że rekonstrukcję miałem przeprowadzoną kilka tygodni po urazie, a nie od razu. Podobno lepiej wpływa to na proces gojenia w stawie i przyspiesza zdrowienie. Ale dla równowagi, dobrze jest, że nie musiałem czekać z operacją rok. Wtedy byłoby dużo gorzej.

Ile trwa okres pooperacyjny. A więc w literaturze mówi się o fazie wczesnej pooperacyjnej, która trwa około 14 dni. Mówi się, że trwa ona do momentu ściągnięcia szwów.
Wyróżnia się również fazę przedoperacyjną, która to powinna obejmować wszystkie czynności, które to złagodzą stan mojego kolana i doprowadzą go do najlepszej funkcji. Sprawa ma się tak, że czym lepsza forma przed operacją, tym szybciej się człowiek rehabilituje. Przed operacją powinni nauczyć mnie, jak powinienem się zachowywać, aby nie uszkodzić ponownie mojego kolana. Powinni mi pokazać, na czym polega zabieg i udzielić wszelkich informacji z nim związanych. Powinni odpowiedzieć szczegółowo na wszystkie moje pytania. Tak jednak się nie stało, gdyż nie miałem rehabilitacji przed operacją. NIE WIEDZIAŁEM, ŻE MOGĘ MIEĆ REHABILITACJĘ PRZED ZABIEGIEM. TERAZ JUŻ WIEM I Z DUŻĄ PEWNOŚCIĄ BĘDĘ MÓWIŁ O TYM WSZYSTKIM.
Jak długo będzie trwała rehabilitacja? Kiedy będę grał w piłkę? Kilka miesięcy (nie biorąc pod uwagę metody LARS). Na pewno będzie potrzeba dużo czasu na ćwiczenia samodzielne w domu. Trzeba uwzględnić wizyty regularne u terapeuty. Po co? Czy nie wystarczy mi iść raz na miesiąc do niego? NIE!!! Wpierw powinno się chodzić częściej. Początkowo nawet 3-4 razy w tygodniu. Potem mniej. Kończąc rehabilitację można ograniczyć się do 1 razu na tydzień/dwa tygodnie. Po co mam tak często chodzić? A więc mówią, że postępy są szybkie w leczeniu. Zadaniem terapeuty jest ocena obiektywna stanu mojego kolana. On ma mnie zmierzyć, zważyć i sprawdzić czy się nadaję na kolejną fazę rehabilitacji. Jego pogląd na sprawy rehabilitacyjne jest nierozłączny z metodą usprawniania. Powinienem wiedzieć, że nie powinienem wprowadzać nawet najbardziej prostego ćwiczenia do swojego programu bez konsultacji z moim rehabilitantem.
Więc leże sobie na łóżku. Nogę mam delikatnie uniesioną. Starają się u mnie utrzymać wyprostowane kolano. Mam założony mankiet na nodze, który zawiera zimną wodę. Staram się chłodzić kolano, nie dopuszczając do obrzęku. Chłodzę kolano około 30 minut, co 2 godziny. Kiedy mi spuchnie – natychmiast kładę się i noga na poduszkę. Przykładam zimnego żelka.
Na noc mam założoną ortezę wyprostną kolana. Rehabilitant mówi, że mam ją mieć jakieś sześć tygodni. Czasami boli mnie miejsce, z którego pobrali mi przeszczep. Pani pielęgniarka przynosi mi lód. Masuję sobie obolałe miejsca kostką. To pomaga.
W ten sam dzień, w którym mnie operowali, założyli mi na nogę szynę, która prostuje i zgina mi nogę w kolanie. Mam pamiętać, że warto mieć stopę w niej delikatnie skręconą na zewnątrz. Na szynie ćwiczyć mam 2 x dziennie przez około godzinę. Po ćwiczeniu schładzam nogę. Rehabilitant mówił, że nie mogę ćwiczyć zginania i prostowania poza granicę bólu. Jeżeli mnie boli – mam przerwać ćwiczenie.
W końcu pozwolili mi usiąść na łóżku! I wiecie, co, ledwo się złożyłem a tu już przyszedł rehabilitant i powiedział, że mam wstawać. Myślę sobie: powaliło gościa! Co on wygaduje!?Ale jednak miał rację. Lekarz przyszedł w tym samym czasie i pod jego okiem, pierwszy raz wstałem z łóżka. Było to na następny dzień po operacji. I mało tego. Pozwolili mi wstawać na nogę operowaną! Myślałem, że sobie jaja robią! Ale naprawdę mogłem wstać na nogę chorą. Jednak nie za mocno. Powiedzieli, że jak boli – powinienem przestać. W zamian rehabilitant podstawił mi pod nogę gruby materac i kazał stawać delikatnie i podnosić chorą nogę.
Po ćwiczeniach na szynie, przyszedł do mnie terapeuta i ćwiczył mi nogę biernie. Trwało to około 1 godziny. Po tych ćwiczeniach polecono mi przesuwać rzepkę w prawo i w lewo. Do góry i na dół. Kazano mi to roić jak tylko sobie o tym przypomnę.
Na trzeci dzień ćwiczyłem mięśnia czworogłowego. Najpierw w odpowiedniej pozycji uda – napinałem go i rozluźniałem. Nogę miałem w zgięciu około 300. Wykonywałem serię 15 napięć. W jednej sesji ćwiczyłem4 serię. Podczas napięć mięśnia czworogłowego miałem jednocześnie napinać mięśnie z tyłu uda. Terapeuta nazwał to kokontrakcją i powiedział abym to ćwiczył jak najczęściej, gdyż będzie mi to towarzyszyło przez cały okres rehabilitacji. Mięsień ćwiczyłem raz w wyproście a raz w zgięciu. KOKONTRAKCJĘ najpierw ćwiczyłem na nodze zdrowej, aby dobrze zrozumieć jej mechanizm.
Od czwartej doby po zabiegu polecono mi chodzić minimum 2 godziny dziennie. Oczywiście obciążenie na nogę operowaną miałem dawkować do granicy bólu. Dalej schładzałem nogę. Podczas schładzania polecono mi ją delikatnie uciskać. Dalej masowałem nogę kostką lodu.
Kolejne dni przynosiły coraz to nowe rzeczy. Powiedzieli mi, że do 14 doby powinienem uzyskać pełny wyprost w stawie. Ewentualnie przeprost, jeżeli był taki wcześniej. Warunkiem pełnego prostowania nogi jest minimalny wysięk w stawie. A ja mam dużo szczęścia, ponieważ noga prawie w ogóle mi nie puchnie.
Terapeuta pokazuje mi coraz to nowe ćwiczenia. Unikam jednak ćwiczeń w tak zwanym otwartym łańcuchu kinematycznym. Oznacza to, że nie mogę ćwiczyć kolana, kiedy stopa nogi operowanej nie jest ustabilizowana. Dobre ćwiczenia, to takie, które nie prostują mi kolana całkowicie. Zatrzymuje się w zgięciu około 300. Stopniowo zaczynam wprowadzać rower z wysoko ułożonym siodłem i dobrze ustabilizowaną stopą.
Stosuję już delikatne ćwiczenia rozciągające mięśni łydki. Trochę rozciągam mięśnie przywodzące udo. Dla odmiany bardzo intensywnie ćwiczę mięśnie obręczy kończyny dolnej. Bardzo dużo macham biodrem operowanym. Ćwiczę odwodziciele, przywodziciele, mięśnie pośladkowe.
Resztę czasu poświęciłem na ćwiczenia równoważne na piłce, na macie. Staram się jak najwięcej oszczędzać kolano.
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Chciałem zacząć ćwiczyć i rozciągać mięśnie z tyłu uda, tam, z skąd pobrali mnie przeszczep, ale terapeuta powiedział, że najlepiej rozpocząć ćwiczenia dopiero około 4 tygodni od zabiegu.
I tyle.

To był plan z perspektywy pacjenta. Etap pierwszy u mnie składa się z 12-14 dni ćwiczeń. Wszystko jest pod kontrolą terapeuty i konsultowane z lekarzem.




Następny wpis będzie przedstawiał etap II – okres, kiedy noga zacznie szybko wracać do formy.

Rehabilitacja po ACL: co? gdzie? u kogo?


Jeden z moich czytelników, który niedawno napisał mi maila, sprowokował moje intensywne myślenie na pewien nurtujący zapewne nie tylko mnie temat. Zacznę może od cytatu, dzięki któremu moje komórki szarawe zapoczątkowały małą burzę mózgu.

Uwaga cytat:

„…ale z tego, co zdążyłem wyczytać to ludzie już od wczesnych dni zaczynają ćwiczyć i nie mam pojęcia co robić gdyż moi rehabilitanci też nie są wielkimi specjalistami :P …”

Czy rehabilitant jest specjalistą? Czy jak ma napisane mgr przed nazwiskiem, to czy można wierzyć, że będzie się znał na rehabilitacji w mojej dolegliwości? Czy jak widzę osobę z napisem dr przed nazwiskiem, to mam do czynienia z lekarzem?
Drodzy czytelnicy, sprawa ma się następująco:
- mgr – ten skrót niczego nie gwarantuje prócz tego, że ktoś musiał poświęcić 5 lat studiów, aby mieć ten tytuł (jeżeli można tak go nazwać). Według mnie powinny być specjalizacje wprowadzana na poziomie studiów. Tutaj mamy olbrzymi materiał do wchłonięcia. Mgr powinien wiedzieć, w jakim kierunku ruszać kręgosłupem, aby nie bolał. Powinien jednocześni wiedzieć, jaka jest norma ciśnienia tętniczego krwi, ile wynosi pojemność płuc, jaką ilość krwi filtrują nerki w minutę, jak postępować w przewlekłym bólu nowotworowym, powinien wiedzieć, że jak mrowieją palce u rąk, to może to być wina kręgosłupa szyjnego itd. Chcę tutaj zobrazować, jak szeroką wiedzę powinni mieć wszyscy fizjoterapeuci. Jednak tak nie jest.

W myśl zasady: „narząd nieużywany zanika’, śmiem twierdzić, że osoba pracująca na oddziale kardiologicznym raczej nikłe będzie miała pojęcie o rehabilitacji w chorobach nowotworowych. Dlaczego? Ponieważ będzie biegle znała zagadnienia kardiologiczne, co zagwarantowało jej stanowisko i przymus ciągłego powtarzania rzeczy, które czasami stają się rutyną (jak np. pomiar tętna, ciśnienia). Z osobami "nowotworowymi" miała małą styczność.

I wiecie, co? Ja bym się z chęcią oddał takiej osobie w ręce jej własne w przypadku np. rehabilitacji pozawałowej czy innej jakieś. Oddałbym się, ponieważ wiedziałbym, że ona się zna na sprawach związanych z moim serduchem.

Bałbym się iść z tym do osoby, która cały boży rok przykłada elektrody do pleców, nogi, czy biczuje kogoś wodą. A takich osób nie mało w gabinetach szpitalnych. One wszystko wiedzą i chętnie pomogą.

Jakiemu mgr można ufać? Młodemu wyjadaczowi po studiach z pięcioma kursami na koncie? Czy doświadczonemu rehabilitantowi/rehabilitantce, która nie ma kursów zrobionych, nie pracuje metodą, ale styka się od 10 lat z pacjentami i wie, co i jak z nimi.

Ciężka sprawa. Rutyna zabija. Ambicja młodych również. Przykładowo, w jednej klinice, w której miałem przyjemność praktykować, była świeżo postudyjna kobitka. Wiedza duża, nie powiem. Kompetentna. Znała się na rzeczy. Moja koleżanka z tejże kliniki ma doświadczenie 20 letnie z pacjentami. Zna się na rzeczy. Poszło o osobę przewlekle chorą. Otóż, młoda ambitna prowadziła rehabilitację tylko osób ortopedycznych: jakieś ACL, endoprotezy, czasami barki, Achillesa. Polecono jej ćwiczenia z chłopakiem z bardzo ciężką postacią MPD. Odmówiła. Powód: pacjent nie ma dobrych perspektyw. Nie będzie spektakularnego efektu. Więc został przydzielony koleżance, która jak już wspomniałem, lata pracuje w zawodzie.

Fakt, perspektyw nie było za wesołych. Ale idąc tym tokiem rozumowania, to każde przewlekłe schorzenie jak: RZS, SM, ZZSK nie ma sensu rehabilitować, gdyż nie ma efektu. Dalej idąc, na forum fizjoterapeutom.eu czy cóś takiego, Sa… jakaś tam baba, mówi, że nie należy patrzeć na to, że pacjent nie zgina nogi, tylko na to, jaką ma funkcję. No fajnie, ale jak mało zgina w biodrze a idzie, jako tako, to ze sraniem też kłopot będzie miał niemały!!! Funkcję OK., ale jest ich więcej. Rehabilitacja ma być kompleksowa, a UGUL wbrew nowoczesności, jest według mnie najlepszym miejscem do ćwiczeń. Daje mnóstwo możliwości.

Zaczynając zdanie od nieodpowiedniego na jego początku: a więc, mgr fizjoterapii ma to do siebie, że po studiach zna się na wszystkim! Ale prawdziwym specjalistą staje się wtedy, kiedy trafia do szpitala, w któym polecają mu pracować z pacjentami, że tak powiem "jednorodno schorowanymi". To znaczy: w szpitalu kardiologicznym mamy wyśmienitych rehabilitantów, którzy są bardzo dobrze obznajomieni w tematyce zawałów, rozrusznoków itp. itd. W onkologicznych, ortopedycznych i tak dalej według specjalności. Najlepiej trafić na rehabilitanta, który pracuje w zawodzie w dziedzinie, która nas dotyczy. Oczywiście mam bardzo dobrych kolegów, którzy pracują np. na pediatrii a mają olbrzymią wiedzę z zakresu spraw dotyczących kręgosłupa. Ale oni są inni, to jest ich hobby i to widać na pierwszy rzut oka! Im też można zaufać :)

- dr. Co oznaczają te literki? Ano w różnych placówkach różnie są opisywane. Jest dr nad. med. czy cóś takiego. Mamy gwarancję, że rozmawiamy z lekarzem, który skończył 6 letnią szkołę medyczną. Potem są specjalności itp. Ale można spotkać dr i kropkę. I pisze u takiego dr Adam Kowalski np. Czy on jest lekarzem? Nie zawsze! W specjalności nauk o zdrowiu bądź kulturze fizycznej jest możliwość zrobienia takiego tytułu. Zresztą, w każdej dziedzinie można zrobić tytuł dr (praktycznie). Ale jak widzimy w szpitalu osobę w białym kitelku, która ma napisane dr na plakietce i już, to z dużą doza prawdopodobieństwa jest to dr nauk o kulturze fizycznej (mam nadzieję, że dobrze to napisałem, gdyż sam do końca nie jestem pewien). Fachowiec? No niewątpliwie! Dołożył on kolejne 4 lata nauki na ten tytuł. Są to osoby wysoce kompetentne, jednak wiecznie nie mające czasu ;) (oczywiście nie zawsze).

Krótko - fachowcy i już. Można dać im nogą pomachać, nic się nie stanie ! ;D

Tyle jest osób na rehabilitacji, że jak idę tam, to nie wiem komu ufać a komu nie. Z kim rozmawiać? Kto mi pomoże.

Nie zawsze udaje się nam trafić na rehabilitanta, który aktualnie jest oczytany w naszym temacie. Nie miejcie jednak mu tego za złe, ponieważ chcąc być na bieżąco w naszej dziedzinie, należy non stop podnosić "kwalifikację wiedzowe". Zaznaczam - nie chodzi mi tu o kursy!!! Czasami poleciłbym unikać osób, które maja zrobione 5-7 kursów i mówią, że biegle się poruszają we wszystkich tematach dotyczących tych kursów. Dobrze jest, jak rehabilitant ma zrobiony jeden, góra dwa kursy i cały czas nimi pracuje. Wtedy mamy gwarancję, że jest biegły w zakresie owej wiedzy.

A który kurs jest najlepszy dla kolan? Nie wiem. Jest obecnie zbyt wiele tego, sprawa kolana powinna być traktowana indywidualnie. Jedno jest pewne - żaden kurs nie przyspieszy gojenia się blizn wewnątrz stawu, nie przyspieszy przekształcania przeszczepu w tkankę najbardziej zbliżoną do więzadła.

Wyjątek - metoda LARS - czy dobra? Z ostatnich doniesień tak! Ale jak to jest w medycynie - czas pokaże. Trzymam mocno kciuki za tą metodę, gdyż bardzo bym chciał, aby leczenie operacyjne więzadeł przebiegało szybko, dokładnie i z minimalnymi ograniczeniami w życiu naszym.

Pozdrawiam czytelników.




I pamiętajcie, w sieci jest bardzo dużo fachowych informacji. Trzeba tylko dobrze szukać.

piątek, 23 października 2009

Czy to wszystko?


Osoba, która „skręciła” kolano siedem razy udała się do lekarza. Podejrzenie: oczywiście ACL!!!


Ale badania dla potwierdzenia należy zrobić. Rezonans z badania: ACL cały. Małe uszkodzenie łąkotki bocznej. Wszystko inne wydaje się być ok.

Pacjent wypisany do domu w stanie ogólnym dobrym. Zalecania wydano.

Czy to jest rozwiązanie problemu?

Sytuacja przytoczona powyżej, miała miejsce. Niestety znam ją tylko z rozmowy z osobą od tegoż kolana, gdyż jako takiego (jakiegokolwiek) badania funkcjonalnego wykonać nie byłem w stanie – brak odpowiednich warunków.

Czy to wszystko?

Nie! Pacjencie domagaj się tego, co Ci się należy. Chodź i pytaj, szukaj, nękaj personel. Musisz mieć odpowiedź na pytania Cię nurtujące. Kolano nie jest aż tak skomplikowane, aby lekarz po odpowiednio przeprowadzonej procedurze diagnostycznej, nie był w stanie powiedzieć co Ci dolega!

Czasami robią tak, gdyż podchodzą do sprawy następująco: a lepiej aby nie wiedział, czym później się za to weźmiemy, tym lepiej dla niego.

Można tak? Można, ale wiedząc wcześniej, można wprowadzić odpowiednią profilaktykę i opóźnić to, co ma być później.

Zmuś innych, aby myśli się im myślały!

niedziela, 11 października 2009

Na czym polega metoda PNF?


Dzisiejszy wpis jest dedykowany dla pewnej osoby, która to potrzebowała pomocy z zakresu rehabilitacji po operacyjnym zrekonstruowaniu więzadła krzyżowego przedniego (ACL).


Osoba owa dostała skierowanie od lekarza specjalisty na pewne zabiegi fizykalne i ćwiczenia metodą PNF. Pewnych zabiegów z niewyjaśnionych przyczyn (biorąc pod uwagę nasze prawo konstytucjonalne do kompleksowej opieki zdrowotnej) nie dało się wykonać, gdyż były duże kolejki. Więc o książkowym przygotowaniu pacjenta do odpowiednich, wcelowanych ćwiczeń można zapomnieć.

A więc, pacjent idzie sobie do terapeuty PNF. Nie wie, (bo i skąd ma wiedzieć, to nasza działka – fizjoterapeutów, to my mamy wiedzieć), że dobrze jest się odpowiednio przygotować specjalnymi zabiegami do ćwiczeń. Wchodzi do gabinetu. Na skierowaniu ma napisane: ćwiczenia metodą PNF. Podchodzi do terapeuty, ten bierze go w obroty i ćwiczą dzielnie. Czy pacjent powinien wiedzieć, na czym to polega? Oczywiście! Kończąc studia mamy obowiązek go edukować w zakresie dbania o swoje zdrowie. Jeżeli na dziś nie mamy odpowiednich wiadomości, przygotujmy się na jutro!

Drogi pacjencie, metoda PNF to: rehabilitacja funkcjonalna polegająca na torowaniu nerwowo-mięśniowym, wykorzystująca wzorce ruchowe. Szerokie zastosowanie w neurologii, ortopedii, rehabilitacji skolioz. Takie wytłumaczenie widnieje na jednej ze stron internetowych gabinetu rehabilitacyjnego w Żorach.

I wszystko jasne, nie?!!! Bu chacha

A więc, według mnie, to metoda owa polega na wykonywaniu ćwiczeń w sposób tak zwany naturalny. Czyli ruchy są tak sterowane przez terapeutę, aby w wierny sposób odzwierciedlały naturalny ruch kończyny. Co to znaczy? Przykład: zapinanie pasów w samochodzie! Może was to zdziwi, ale jest to jeden z podstawowych wzorów ruchowych kończyny górnej. Jeżeli w skutek urazu, czy to ręki, czy głowy, jakiś fragment tego ruchu nie będzie możliwy do wykonania, wtedy terapeuta będzie go ćwiczył odpowiednimi technikami tzw. torującymi, wspomagającymi. Mamy tutaj 3 techniki: agonistyczne, antagonistyczne i rozluźniające. Należy wykorzystać możliwie najlepszą technikę/techniki do osiągnięcia pełnego zamierzonego zakresu ruchów.

Nie zdziwcie się, jeżeli przyjdziecie pierwszy raz do rehabilitanta PNF, a on zamiast chwycić za palec u nogi (jak to się robi w biernych i zasuwa całą kończynę) weźmie całą nogę i zacznie ją wykręcać na prawo i lewo.

Celem ćwiczeń PNF jest możliwie najwierniejsze odtworzenie ruchu naturalnego. Na co dzień nie poruszamy się jak roboty. Wykonujemy ruchy ukośne. Zauważcie, jedząc zupę, łyżeczka od talerza do ust wędruje najkrótszą z możliwych dróg. Droga ta jest jednocześnie bardzo skomplikowana, ponieważ zawiera wiele ruchów wykonanych w tzw. Diagonalnej – jakby linia ukośna, „przekątna” naszego ciała.

Nie będę opisywał szczegółowych zagadnień metody, gdyż szeroko są one dostępne na Internecie i sami możecie je znaleźć. Celem podstawowym w przypadku ACL jest odtworzenie stereotypu, czyli ruchu takiego, jaki miał miejsce przed jego zerwaniem. Jest to możliwe, gdyż olbrzymia ilość receptorów czuciowych w więzadle (proprioreceptorów) ulega odbudowaniu. Więzadło ponownie się unerwia, jednak na dzień dzisiejszy nikt nie wie, ile to trwa. Wstępnie naukowcy mówią o całkowitej przebudowie trwającej około 3 lat. Metoda ta, biorąc pod uwagę jej założenia i cele, jest świetna w ćwiczeniach tego schorzenia. Pamiętajmy jednak o tym, iż powinna ona być, według mnie, ostrożnie dawkowana. Szczególnie ruchy według diagonalnych, te z rotacją wewnętrzną goleni, powinny być solidnie przemyślane.



Tak czy siak, metoda fajna. Jeżeli ktoś zna biomechanikę i okresy gojenia się więzadła krzyżowego, będzie mógł z powodzeniem ją zastosować do odbudowy mięśni łańcuchów kinematycznych, odtworzenia prawidłowego wzorca chodu itp., itd. Potem należy zastanowić się nad tułowiem, gdyż „osoby z ACL” mają skłonności do skolioz funkcjonalnych. A PNF w skoliozach jest też świetna.

Minus metody – jeżeli jest ona robiona w prywatnych gabinetach, to zapewne nie jest tania. W szpitalach już pracują tą metodą, więc warto zastanowić się nad czekoladą dla prowadzącego lekarza i odpowiednim skierowaniem się legitymować. Im też na tym zależy ;) (rehabilitantom), gdyż NFZ dużo więcej płaci za ćwiczenia metodą terapeutyczną niż zwykła.

Minus kolejny – czy jest ona niezbędna? Potrzebna? Niezastąpiona? Według mnie, nie! Przebadałem kilku pacjentów, którzy nie mieli za specjalnej rehabilitacji po rekonstrukcji. Najdłużej trwała około 4 miesięcy, i nie była za specjalna, gdyż przeszczep się rozciągnął. Zmierzam do tego, iż nie trzeba się legitymować wiedzą tajemną z zakresu super metody, gdyż dobra znajomość podstaw naszego zawodu pozwala tak dostosować proces rehabilitacji do pacjenta, aby mógł on swobodnie wrócić do uprawiania sportu na wysokim poziomie! Przynajmniej przez chwilkę, bo na dłuższą metę nie polecam. Szczególnym byłoby zbyt szybkie wprowadzenie ćwiczeń oporowych wyprostnych. Ale wprawiony terapeuta poradzi sobie z takim zagadnieniem.

A więc apeluje do Was – szukajcie szczegółowych informacji na Internecie!!! A potem pytajcie o większe szczegóły swoich terapeutów! Należy się kontaktować tylko z jednym! Nie porównujcie wiedzy jednego do drugiego! Ufajcie swojemu rehabilitantowi! Na rynku jest nas wiele, więc konkurencja duża. Co za tym idzie, wedle praw ekonomii, należy podnieś, jakość świadczonych usług, aby być konkurencyjnym. Stąd bum metod i kursów fizjoterapeutycznych. I dobrze, bo świadczy to o tym, że Twój rehabilitant chce się uczyć, aby Ci pomóc.

Pozdrawiam mojego czytelnika, który pytał o metodę. W razie jakiś pytań, pisz do mnie. Odpowiem chętnie, jeżeli ta wypowiedź to za mało.



Jak mówiłem - fajna metoda ;D

Pozdrawiam.

"Myślcie, myśli się myślą"



sobota, 3 października 2009

Ile moje kolano wytrzyma?


Właściwości biomechaniczne więzadła krzyżowego przedniego:


- obciążenie maksymalne – około 2300 N mierzonych w płaszczyznach funkcjonalnych,

- sztywność – około 260 N/mm,

- wydłużenie maksymalne – około 11mm,

- odkształcenie maksymalne – około 10-12%.

Źródło danych powyższych: Pasierbiński Artur, Jarząbek Aneta „Biomechanika więzadeł krzyżowych” Acta Clinica, Carolina Medica Center, Warszawa 2001, tab. 1, tom 1, numer 4, 285.




Pod wpływem intensywnej aktywności fizycznej więzadła stopniowo wydłużają się co może spowodować zwiększenie wiotkości stawu. Jednak po pewnym czasie wracają one do swojej pierwotnej długości, a kolano odzyskuje swoją poprzednią „sztywność”.



Co to oznacza? Ostatnie dwa myślniki są do przyjęcia dla każdego. Pierwsze dwa już nie bardzo.



Obciążenie maksymalne w płaszczyznach funkcjonalnych – jasne chyba. Więzadło zostało zbadane w najbardziej naturalnych ruchach nogi. Np. w trakcie jej zginania i prostowania z dodatkowymi ruchami goleni lub uda. Kiedy wykonujemy takie ruchy, np. podczas gry w koszykówkę, kiedy to biegnąc prosto staramy się zmienić kierunek, zrobić pivot itp.

A co oznacza 2300 N? Ile to jest?



Definicja 1N (Newton) – jednostka siły. Siła musi mieć określony kierunek działania, zwrot i wartość. 1 N to siła, z jaką trzeba działać na ciało o masie 1 kg , aby nadać mu przyspieszenie równe 1 m/s².



Obciążenie maksymalne wynosi, około 2,3 kN (kilo newton – tzn. 1 kN, czyli 1000 N). Więzadło ma swoje parametry długościowe – jakie już podałem. Powtarzając, jego długość wynosi około 3,7-4,2 cm., Czyli pęczek, wachlarzowaty, cienki, szeroko przyczepiony, ma wytrzymałość na maksymalne obciążenie około 2,3 kN na około 4 cm długości.



Dla przykładu, lina wspinaczkowa AMBITION 10 - 100m ma siłę graniczną określoną jako 7,2 kN. Inne liny oczywiście mają nieporównywalnie i więcej i mniej. Ale chcąc to zobrazować. Lina ma 10mm średnicy, więzadło dużo mniej. (http://www.alpinist.pl/?page=shop&run=det&id=420)



Idąc dalej, mamy podane następujące dane:

- długość więzadła = około 4 cm,

- średnica nie jest sprecyzowane, gdyż jest to osobniczo zróżnicowane, więc proponuję przyjąć liczbę 3 mm, jako średnicę więzadła uogólnioną. Mam świadomość tego, iż poczwórny przeszczep ze ścięgien kulszowo-goleniowych może być obwodowo większy, jest przy tym bardziej wytrzymały. Ogólnie – średnica = 3mm

- długość liny = 100 m (czyli 10 000 cm)

- średnica liny = 100 mm

Spróbujmy porównać (troszkę banalnie) obciążenie maksymalne, używając do tego zwykłego równania krzyżowego. To znaczy, jeżeli średnica liny 10 mm określana jest wytrzymałością 7,2 kN, to, jaką wytrzymałość lina miałaby, gdyby jej średnica wynosiła 3 mm? Z tych prostych obliczeń wynikło mi, że około 2,2 kN. Czyli podobnie!



Osobną sprawą jest długość owej liny i jej struktura. Ale nie mnie o tym pisać, gdyż na technice wytwarzania owych się nie znam. Na matematyce i fizyce też nie bardzo, więc z góry przepraszam wszystkich pasjonatów owych dziedzin, za powyższe obliczenia. Mają one charakter bardziej obrazowy, niż inny jakiś tematyczny.



1kG=9,80665N = (w przybliżeniu) 0,01 kN czyli 1 kg = 0,01 kN

1kN = 100 kg w warunkach ziemskich.



Żyłka wędkarska (z tej strony - http://sklep.insel.pl/product_info.php/cPath/13_67/products_id/4286), o średnicy 0,16 mm wytrzymuje 2,65 kg, czyli około 0,03 kN.



Jaka gruba musiała by być żyłka wędkarska, aby spełniała funkcję więzadła?

Dane:

- średnica więzadła = 3 mm

- średnica żyłki = 0,16 mm

- wytrzymałość więzadła = 2,3 kN

- wytrzymałość żyłki = 0,03 kN

Jeżeli żyłka o średnicy 0,16 mm ma wytrzymałość równą 0,03 kN, to ile musi mieć średnicy, aby jej wytrzymałość wynosiła 2,3 kN. Wynik: 12,3 mm. Czyli, żyłka o wytrzymałości 2,3 kN miała by średnicę 12 mm.



Sztywność więzadła, ja rozumiem, jako jego obciążenie maksymalne (czytaj elastyczność, rozciągliwość) określone w jednostce miary jego długości. Sztywność wynosi około 260 N na mm. Czyli wiemy, jak mocny jest taki fragment więzadła.

I wszystko jasne! Chyba. Nie wiem, czy dobrze to zobrazowałem. Szczerze brak mi dużo wiedzy matematycznej. Jednym z dalszych powodów wyboru mojego kierunku kształcenia się, był brak przedmiotu o nazwie matematyka! Z nieoficjalnych źródeł (przekaz słowny wykładowy), prof. T. Kasperczyk, będąc młodym mężczyzną, z tegoż samego powodu wybrał owy kierunek. Przynajmniej tak mówił.



Proszę ewentualnych czytelników o zweryfikowanie moich prymitywnych obliczeń i przekazanie mi wieści o błędach. Pozdrawiam serdecznie.


wtorek, 8 września 2009

Więzadła krzyżowe u KONIA!

„W płaszczyźnie pośrodkowej stawu, a więc przednio-tylnie miedzy kłykciami obu spotykających się kości znajdują się dwa więzadła ułożone na kształt liter X. Nazywają się więzadłami krzyżowymi kolana przednim i tylnym. Koń nie ma kłopotów z nimi, bo nie jeździ na nartach. U ludzi ulegają często zerwaniu na skutek wymuszonych, niefizjologicznych ruchów w omawianym stawie.”
SPORT TO ZDROWIE? To, dlaczego nas wszystko boli? Kolana, kostki, kręgosłupy. Do sportu należy się odpowiednio przygotować. Sport składa się z wielu ruchów niefizjologicznych.
Swoją drogą, czy mole książkowe uszkadzają sobie coś? No chyba palca, przecinają go ostra kartką ;D Wiec można rzec, że sport to niekoniecznie zdrowie. Ja biegam, ćwiczę itp., i mnie wszystko boli. Miałem kilka kontuzji. A mój przyjaciel matematyk nigdy nie narzeka na stan swojego zdrowia i żyje szczęśliwie ;)
Wiecie, co się dzieje z koniem, kiedy zrywa więzadło krzyżowe?
Ja wiem! Lepiej nie mówić o tym głośno ;)
W przygotowaniu objaśnienie – ile to jest 2000 N na prosty ludzki język przełożywszy.
Pozdrawiam.
Foto na dzisiaj:
KOLANO KONIA

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Rehabilitacja po rekonstrukcji ACL - 2 tygodnie!!!

Stało się, padł rekord. Badałem chłopaka, lat 20, narciarz i inny sportowiec z zamiłowania. Zapytany o rehabilitacji po rekonstrukcji ACL, odpowiedział, że owszem, miał. Trwała ona około 2-3 tygodni. A potem sam sobie coś tam ćwiczył. I teraz według niego, jest wszystko OK!
I wiecie, co? Ma racje! Jest wszystko OK. Badałem go, według zmodyfikowanej skali IKDC 2000 (http://www.sportsmed.org/tabs/research/downloads/IKDC%202000-Revised%20Subjective%20Scoring.pdf) w „zawiasie” adresik do niej. Ominąłem żmudne inne takie ankiety itp. Skupiłem się na badaniu obiektywnym i na skróconej ankiecie (typu so się stało, kiedy itp. Itd. Czy miał reha przed i po zabiegu, no i sami przeczytajcie, co tam jest).
Słuchaj ta, gość wypadł rewelacyjnie! Szuflady prawie nie było! No A jak w mordę strzelił (tzn. rozluźnienie 2-3 mm)! Lachman B, Pivot A. Odwrócony pivot B. Mój ukochany TEST WOLSKIEGO – na czym polega, zdradzę po obronie magistratu, gdyż jest on u wszystkich dodatnie, co może świadczyć o … o tym po obronie. No kolano mucha nie siada. Jak zdrowe.
Rehabilitacji miał 2-3 tygodnie. O czym to świadczy? Ano o jego genialnym instynkcie samozachowawczym? Super prowadzone ćwiczenia w domu, bez pomocy rehabilitanta. Ćwiczył na oko, jak powiedział. Ze szpitala nie dostał za wiele wskazówek. Internetem mało się posiłkował.
Jest sportowcem i wrócił do wszystkiego, co uwielbiał robić!
Potrzebna jest mu rehabilitacja? No nie wiem. Fenomen? Ale badania już były, wszyscy mówią, piszą itp., że tak! A on jest dowodem na to, że nie zawsze. Dodam na koniec, że ma pełny wyprost, pełne zgięcie. Najważniejsze testy, jak opisałem. Skacze na jednej nodze – operowanej, tak samo daleko, jak na zdrowej! I co jeszcze fajnego? Nie ma dyskomfortu psychicznego! Myśli o nodze w trakcie zajęć sportowych, ale nie na tyle, aby przeszkadzało mu to w wynikach. Po prostu się nie boi!
Pozdro za zakopiańczyków leczonych w „KBK”. To twardzi ludzie i się nie dają.
PS. „Pacjent zawsze kłamie.” – Dr House!

niedziela, 30 sierpnia 2009

Rehabilitacja po rekonstrukcji ACL

Polecam owy artykuł nawet laikom tematycznym, ponieważ jest fajny. Dyskusja jest jeszcze fajniejsza. A tak między nami mówiąc: sformułowanie typu inhibicja bólu i 'shear forces' są rewelacyjne! Ale co one oznaczają? No ja wiem, inni rehabilitanci też zapewne. Ale pacjent z ulicy nie zawsze! A przecież o to w tym wszystkim chodzi, aby to pacjent wiedział, na czym jego rehabilitacja polega. On powinien wiedzieć, co to jest łańcuch kinematyczny zamknięty i otwarty, co oznacza kokontracja i siły ścinające. Jak kolano przechodzi z ruchu ślizgu do toczenia. Kiedy więzadło mu w tym pomaga a kiedy nie. I jeszcze wiele rzeczy innych!
Apellos do wos! Jeżeli czegoś nie kumacie – piszcie – odpiszę.
W naszym chorym systemie oświaty i zdrowotnym jest nieustany wyścig szczurów! Kto więcej wie, lub ma lepsze plecy! Czasami ci, co dużo wiedzą, bo są prosto po szkołach, gardzą tymi, co mają technika. Nie biorą pod uwagę tego, że technik owy ma 20 lat przepracowanych w zawodzie i wiele rzeczy już widział. Zaznaczam, że na rehabilitacji rzadko widuje się rzeczy szczęśliwe. Tam zdrowi nie chodzą!
Owszem, wiedza jest potrzebna! Ale ma to być taka wiedza, abyście WY ją zrozumieli! Jak podchodzi młody warchlaczek i strzela pojęciem za pojęciem, pierdoląc trzy po trzy, a wy stoicie z rozdziawioną mordką i nic z tego nie wiecie – pierdo… go. Na pewno znajdzie się kilka rehabilitantów równie mądrych, przekazujących wiedzę przystępnie.
WIEDZA NA TEMAT WASZEJ CHOROBY POWINNA NALEŻEĆ DO WAS! DOMAGAJCIE SIĘ JEJ W TRAKCIE REHABILITACJI! TO WY MUSICIE WIEDZIEĆ, CO SIĘ Z WAMI DZIEJE. WY MUSICIE RZUMIEĆ, CO WAM WOLNO A CZEGO NIE!

czwartek, 27 sierpnia 2009

Jestem ubezpieczony i wiele mi się należy! Ile?

Od dwóch do 4 tygodni rehabilitacji po ACL! Niewiarygodna? A jednak. Większość pacjentów, których przebadałem tak ma! „Mam tak samo jak Ty…” mogą sobie śpiewać. Jakie tego efekty? Ano, mimo klinicznie stabilnego kolana, boją się skoczyć w dal na jednej, operowanej nodze. A powinni się nie bać! Czy czegoś im brak? A brak im, brak. Treningu czucia głębokiego, treningu koordynacji i innych takich, o których prawi artykuł: http://zatoka.icm.edu.pl/acclin/vol_2_issue_1/acclin_5_11_pasierb_86-100.pdf
Swoją drogą, klasa tekst. Wielki szacun dla autorów. Pacjent zapoznając się z treścią, może skutecznie skompromitować rehabilitanta w niejednym publicznym ZOZIE!
A więc, rodacy! Zapoznajmy się wspólnie z artykułem i nieśmy wieść innym, będącym w potrzebie, gdyż nie wiedzą, co czynią oddając się w ręce rehabilitanta na tylko 2 do 4 tygodni!!!
Dbajmy o siebie sami, bo nikt inny o nas nie zadba!
To samo tyczy się przyszłych dysko patyków, którzy to już teraz, w wieku lat 30, aby wstać i się rozruszać potrzebują 30 minut! Kochani, to się zwie z fachowego sztywność poranna i nie jest dobrym objawem. Kto chce więcej na temat owy – odwołuję do Googla, on wie wszystko! Szczególnie, jak ktoś w nim coś skutecznie zachomikuj.pl –je.
Pozdrawiam serdecznie. Napiszę w kolejnym przypływie emocji.
Pozdrawiam kolegę, który nie bał się poddać badaniu we własnym domu, obcemu mężczyźnie. Nieś wieść innym, że nie było strasznie. Bo niektórzy się boją. A nie ma, czego.
PS. Po głębszej analizie kolana twego prawego, uznajem, że jest OK.
Dzwięk na koniec:
STRASZNIE MI SIĘ PODOBA - PIOSENKA RZECZ JASNA

środa, 26 sierpnia 2009

Kolano BĄKA.

Niestabilność, jak łatwo przeanalizować – brak spójności stawu. Brak stabilności.
Kiedy kolano można uznać za stabilne?
Są szczegółowe wytyczne odnośnie kolana po rekonstrukcjach. Ale zdarza się, że kolano niedotknięte urazem, ma oznaki niestabilności. Mówimy wtedy o nadruchliwości (hipermobilności). Kiedy ona jest patologią? W moim mniemaniu, kiedy zaczyna przeszkadzać osobie, którą to schorzenie dotknęło! To, że klinicznie coś jest nie tak swoją drogą, ale nie powinno się leczyć na siłę osób, które tego nie potrzebują! Nie szukajmy choroby w zdrowym człowieku! (Rafał Słonia - jego zdanie - w pełni się zgadzam)
Niemniej jednak niestabilność przeszkadza. Szczególnie osobą, które uprawiają sport. Badałem osoby, które wykazywały klinicznie po operacjach NORMĘ (rozluźnienie 0-3 mm w kolanie operowanym wg skali IKDC), odnoście stabilności stawu kolanowego, a uskarżały się na dolegliwości ze strony owego. Na ustąpienia, uciekania. Wielu nie potrafiło biec sprintu na 100 m na pełnym gwizdku, kilku nie było w stanie wykonać próby funkcjonalnej (obiektywnej) nr 7 wg skali IKDC 2000 – tj. skok w dal na jednej nodze.
Wysnułem wniosek, można rzec hipotezę, iż kontrola mięśniowa i prawidłowa reinerwacja więzadła odgrywa kluczową rolę. Więzadło nawet rozluźnione, przy prawidłowych obwodach kończyn (czytaj prawidłowej masie mięśniowej) i odpowiednim ich wytrenowaniu, są w stanie przesłać informację do ośrodków mózgowych o zmianie ułożenia kości w stawie. Kluczową rolę odgrywa tutaj trening czucia głębokiego kończyny. Niestety w wielu przypadkach praktycznie niewykonywany!!! Dlaczego – brak rehabilitacji. Najczęściej kończyła się ona w około 4 tygodniu po operacji. Dalej pacjenci sami szperali po Internecie i ćwiczyli. I tak liczba kolanek ze stanem faktycznym B według skali wyżej wspomnianej, wzrosła. Mimo to, większość ludzi jest w stanie wykonać próbę skocznościową.
Oto obraz niestabilności kolana. Czekam na sugestie, jaka to niestabilność. Przednia czy tylna? Tylko te dwa kierunki rozpatrujemy.
Jak widać, kolano Bąka jest niestabilne. Nie umknęło to uwadze jego kolegów. Czy to znaczy, że coś jest nie tak? Niestety tak. Kolano można uznać za chore. No chyba, że drugie też jest takie samo, wtedy należy doszukiwać się przyczyny gdzie indziej, ale wątpię.
Na pierwszy rzut oka (mgr Żóławiński nazywa to diagnozą uliczną) kolega Bąk nadaje się do rekonstrukcji. Czy się zgadzacie? Przypadki, kiedy osoba jest wyraźnie młoda (a wskazują na to buty ;)) kwalifikują się do operacji „z ulicy”. I to jest w pełni uzasadnione. Są jednak osoby, które owej operacji się nie poddały, i nieźle na tym wyszły. Szczegółowe badania na ten temat opublikował Paul Neuman i wsp. „Prevalence of Tibiofemoral Osteoarthritis 15 Years After Nonoperative Treatment of Anterior Cruciate Ligament Injury”. Tam grupa badawcza miała zaplanowany ustawiczny trening. Po dłuższym czasie osiągnęli całkiem przyzwoite wyniki.
Na ten temat można sobie gdybać i gdybać, a stare porzekadło mówi, że czas pokaże. I to jest święta, akcentem na ŚWIĘTA, racja! Gdyż, to czy operacje więzadłowe są słuszne czy też należy szukać innej metody, okaże się za jakieś 30 lat! Miejmy nadzieję, że endoprotezy wyjdą już z użytku, a chrząstkę będzie można regenerować ;).
Stan faktyczny mówi nam, że odtworzenia anatomi jest celem nadrzędnym. Stan faktyczny ma rację w dzisiejszej dobie.
Trzymajcie się acl-owcy i nie tylko. Mam nadzieję, że kogoś zaciekawi ten blog. Do następnego wpisu.
Peesik.
Twarze na budynku w moim jakże przezajebist.. rodzinnym mieście. Młody artysta rzeźbiarz Gabriel Szyrszeń wykonał oto taką wizytówkę.
Co prawda nie znam gościa, ale pomysł miał super! Dzieki temu dziełu bardzo polubiłem chodzić tą beznadziejną ulicą, na której owo się mieści.
Dzieło skończone wg mnie.

wtorek, 25 sierpnia 2009

ACL - anatomia, anatomia, anatomia - wystarczy? Nie tylko!!!

Fachowo:
Więzadło krzyżowe przednie (ang. anterior cruciate ligemant – ACL), dłuższe od tyl-nego, jego długość to około 3,7-4,2 cm, odchodzi szerokim, wachlarzowatym pasmem od powierzchni wewnętrznej kłykcia bocznego kości udowej w pobliżu jego brzegu tylnego; stąd biegnie skośnie do przodu, ku dołowi i przyśrodkowo, zwężając się i spłaszczając, i kończy się w polu międzykłykciowym przednim kości piszczelowej.
Składa się z części przednio – przyśrodkowej, tylno – bocznej i pośredniej. Najważniejsza rola tego więzadła polega na ograniczeniu nadmiernego zgięcia i wyprostu oraz forsownego koślawienia i szpotawienia w wyproście i zgięciu.
Bardzo obrazowo sprawę wyjania filmik: http://www.youtube.com/watch?v=RTV5Yo3E7VQ
Serdecznie polecam!!!
Co więc takiego ważnego daje nam ACL - po polsku - więzadło krzyżowe przednie?
W książkach piszą, że: funkcjonalną stabilnoć, prawidłową kinematykę, podczas ruchu biernego zamieniają ruch toczenia na lizg, przy ruchu czynnym hamują lizg w stawie wywołany działaniem mięni - redukują siły cinające, zapewniają płynnoć ruchu. Należy pamiętać, że w więzadłach owych jest masa proprioceptorów, czyli zakończeń nerwowych, które odpowiadają za to, że wiemy, czy nasza noga jest obecnie zgięta, wyprostowana, czy naniej stoimy, czy też nie. A to wszystko zapewnia nam ochronę chrząstki stawowej!
Czy tak jest? Niewątpliwie!
Na uwagę zsługuje fakt, że osoby z więzadłem uszkodzonym zazwyczaj nie są w stanie wrócić do pełnej aktywnoci fizycznej. Często wracają, ale nie na długo.
Sam Pan Widuchowski pisze, że osoba, która doznając urazu, zdecydowała się na rekonstrukcję, może na niedługi okres  wrócić do sportu. Potem jednak niektórzy zalecają szanować kolanko. I ja to popieram!
Wyjątek - sportowiec zawodowy.
Mam nadzieję, że troszeczkę przybliżyłem funkcjonowanie więzadła. Oczywicie, to co tutaj publikuję, to kropla w morzu materiału na ten temat, ale zdaję sobie sprawę z tego, iż osoba kierunkowo wykształcona, nie szuka takich informacji na blogach, czy innych stronach internetowych.
Informacje tu zawarte służyć mają osobą, których  sytuacja życiowa zmusiła zapoznać się z tym tematem, aby dalej bezpiecznie uprawiać sport! Z akcentem na BEZPIECZNIE!!!

Bierny stabilizator stawu kolanowego.

Co to jest? Przeanalizujmy nazwę krok po kroku:
- bierny - to znaczy, że nie mamy na niego wpływu. On sobie jest tam gdzie, przyczepiony do kości. Rusza się, napina i rozluźnia tylko wtedy, kiedy my ruszamy nogą. Nie kurczy się, ale może się rozciągać. Więzadło krzyżowe przednie (ACL – anterior cruciate ligemant) może się rozciągać o około 1,5% według niektórych autorów. Podstawowa cecha – nie wpływamy na stan jego napięcia bezpośrednio, jak na przykład na mięśnia. Mięsień możemy napiąć lub rozluźnić. Więzadła nie!
- stabilizator – stabilizuje! Unieruchamia lub zapobiega ruchom niefizjologicznym. Jest jedną z kilku części biernie stabilizującej/unieruchamiającej staw kolanowy. Zapobiega on nadmiernemu wyprostowi kolana. Pozwala nam jeździć na nartach po głębokim śniegu. Możemy zawisnąć na drążku do góry nogami, zaczepiając się o niego kolanami. Ogranicza zgięcie i szpotawienie kolana.
Stabilizuje, znaczy się nie pozwala na inne ruchy, niż takie prawidłowe, które można wykonać.

 
Żródło obrazka:

Witajcie

Postanowiłem rozpocząć pisanie bloga na temat urazów stawu kolanowego.
Dlaczego?
Otóż, jest bardzo wiele osób, które niestety z takiego to a takiego powodu, musiały poddać się operacji kolana, bądź ograniczyć aktywność zawodową, tylko i wyłącznie przez chore kolano.
Osoby te, jak z mojego doświadczenia wynika, są zazwyczaj „niedoinformowane” na, jakby tego nie nazwać, swój temat.
Celem niniejszych opracowań będzie w miarę możliwe przybliżenie czytelnikowi zagadnień, które na pierwszy rzut oka wydają się być trudne, jednak po głębszej analizie treści, okażą się bardzo jasne, łatwe w zrozumieniu.
Mam nadzieję, ze treści tu przedstawione pomogą w ewentualnej rehabilitacji pooperacyjnej, jak i szeroko pojętej prewencji.
Cokolwiek by nie mówić – można ustrzec się przed urazem stawu kolanowego!