Dawno nie pisałem, bo praca mnie lubi. Wiecie, kogo praca lubi? ;)
Studium
przypadku, kolano Artura ciąg dalszy.
Dla nie
wtajemniczonych: artykuł nie przyjęty do druku przez Praktyczną Rehabilitację i
Fizjoterapię. Pewnie był zbyt mądry i zbyt mało jest przepisane z książki.
De facto - sama praktyka i spostrzeżenia własne. Nie mam kogo zacytować w tym
tekście! A w "fachowych czasopismach" pod "praktycznymi"
artykułami znajduję się do 25 pozycji bibliografii, z czego 20 jest zerżnięta z
innych artykułów, są tam tylko po to, aby być, bo dobrze jest jak jest ich
więcej a nie mniej! No.. wylewnie. Tak, czy siak, moje dzieło jest w całości
praktyczne. A dzięki temu, że do druku nie przyjęli - ty czytelniku - masz to
za darmo - ja jestem uboższy o gotówkę, bogatszy o dobry uczynek - bylebyś mnie
słuchał ;)
A więc zaczynajmy
...
Niektórzy z Was mogą uznać ten temat za
przestarzały i dość prosty – przecież to tylko kolano. O autorze tego artykułu
można równie źle pomyśleć, ponieważ kojarzy się on głównie z tekstami o
tematyce ortopedycznej, ze szczególnym uwzględnieniem kończyny dolnej. O
więzadłach krzyżowych ukazały się już dwa teksty tej osoby. Po to trzeci?
Odpowiedź jest prosta, ciągle rosnące
doświadczenie w tym temacie podsuwa mi wiele nowych pomysłów, koncepcji,
którymi chciałbym się podzielić z szerszą, równie doświadczoną publiką.
Niniejszy tekst będzie swego rodzaju
studium przypadku. Po prostu są kolana, o których wręcz warto pisać. Czasami ku
przestrodze…
Staw kolanowy jest specyficzny, jego urazy
występują zazwyczaj u osób związanych z aktywnym trybem życia, sportowców,
szczególnie tych, którzy traktują swoje hobby bardzo poważnie. Dość często,
prowadząc rehabilitację przed operacyjną u danej osoby, zadaję pytanie, z
pozoru bardzo proste, które brzmi następująco: po co tak właściwie Ty robisz tą
operację? Większość osób odpowiada, że po to, aby móc wrócić do uprawiania
swojej ulubionej dyscypliny sportowej. Mało tego, wbrew logice, chcą to uczynić
możliwe jak najszybciej, w jak najkrótszym czasie! To jest cel nadrzędny!
Zdecydowana mniejszość ma na celu ochronę swojej chrząstki, łąkotek,
pozostałych biernych i czynnych stabilizatorów stawu kolanowego. Mało osób
zdaje sobie sprawę, że jest to prewencja przed pojawieniem się wczesnych zmian
zwyrodnieniowych. Sportowcy chcą uprawiać sport, bo to jest modne. Za wszelką
cenę.
Bohaterem tego artykułu jest lewe kolano
Artura. Mężczyzna w wieku 27 lat. Sportowiec z zamiłowania, niemniej jednak na
dość wysokim poziomie zaawansowania. Kolano do roku 2005 miało się całkiem
dobrze, aż do miesiąca lutego. Wtedy to nastąpił pierwszy jego uraz. Skręcenie
kolana podczas jazdy na desce snowboardowej było na tyle poważne, że
postanowiono unieruchomić nogę w szynie gipsowej, później w gipsie na okres 3
tygodni. Po ściągnięciu unieruchomienia oraz zaordynowaniu podstawowych
zabiegów rehabilitacyjnych, pojawiły się niepokojące dolegliwości w postaci
uczucia niestabilności, „uciekania” kolana. Okazjonalnie pojawiał się ból przy
dużym zgięciu stawu i przy dużym wysiłku fizycznym, szczególnie po stronie
przyśrodkowej. Po wnikliwym badaniu stwierdzono, że pacjent legitymuje się
prawidłowym chodem, jego kolana mają prawidłową oś (nie są ani szpotawe, ani
koślawe), rzepka znajduje się w prawidłowym ułożeniu, jej ruchomość nie budzi
zastrzeżeń. Testy łąkotkowe ujemne, test Lachmana ++, test Pivot Shift ++.
Pacjent z podejrzeniem częściowego uszkodzenia więzadła krzyżowego przedniego
oraz z zespołem fałdu przyśrodkowo – rzepkowego.
Tutaj należy zaznaczyć, że uraz stawu miał
miejsce w lutym 2005 roku, zaś pierwsza fachowa konsultacja medyczna została
przeprowadzona we wrześniu 2006 roku!
W grudniu 2006 roku przeprowadzono
rekonstrukcję całkowicie uszkodzonego więzadła krzyżowego przedniego dwoma
przeszczepami autogennymi ze ścięgna mięśnia ST zamocowanymi niezależnie
techniką 3T Aesculap. Po operacji zastosowano unieruchomienie na okres 3
tygodni. Do 6. tygodnia po operacji kolano legitymowało się ujemnymi testami
Pivot Shift i Lachmana, stan pacjenta ogólny dobry.
Kolejne badanie kontrolne miało miejsce w
marcu 2007, gdzie test Pivot Shift był dodatni (+), mięsień czworogłowy uda
„zmalał” o 1,5 cm. Przy kolejnym badaniu, w czerwcu 2007 roku, mięśnia
czworogłowego ubyło już 3,5 cm.
Pacjent przez okres od zakończenia rehabilitacji
do sierpnia 2009 roku nie czuł się w pełni komfortowo ze swoim kolanem. Podczas
wizyty kontrolnej w stwierdzono dodatni (+) test Pivot Shift, oraz objaw
„przeskakiwania” zlokalizowany w przedziale przyśrodkowym.
W tym okresie pacjent został poddany
szczegółowemu badaniu fizjoterapeutycznemu, z akcentem na ocenę stabilności
kolana oraz jego funkcjonalności. Podpierano się protokołem badania stawu
kolanowego IKDC 2000. Oto wnioski z przeprowadzonego badania (sierpień 2009):
- przed pierwszym zabiegiem rekonstrukcji
ACL nie zastosowano cyklu rehabilitacji, pacjent poszedł na zabieg „z drogi”,
- wynik pomiaru BMI – prawidłowy,
- pacjent o lateralizacji lewostronnej,
- Pacjent legitymujący się stawami
zwięzłymi według skali Beightona (tutaj ciekawostką było to, że w przypadku
prawego stawu kolanowego występował dość znaczny przeprost, który odbiegał od
normy, niemniej jednak, pozostałe stawy legitymowały się prawidłową
ruchomością. W stawie kolanowym prawym nie odnotowano wcześniej żadnej kontuzji.).
- kąt piętowo – goleniowy jak i ułożenie
rzepki i jej ruchomość – w normie,
- pomiar mięśnia czworogłowego uda na
trzech poziomach wykazał następujące różnice (w stosunku do nogi
nieoperowanej): na poziomie 5 cm nad rzepką – 1 cm, na poziomie 10 cm nad rzepką
– 0 cm, na poziomie 15 cm nad rzepką 3 cm. Mięsień niedostatecznie rozbudowany
rzucał niekorzystne światło na funkcję całej kończyny.
- lewe kolano legitymowało się dość dużym
deficytem biernego zgięcia w stawie,
- w ocenie stanu łąkotek tylko jeden test
wyszedł pozytywnie: chód w niskim przysiadzie przy szeroko rozstawionych nogach
sprawiał ból,
- test Lachmana (-),
- Pivot Shift (+),
- testy rotacji zewnętrznej i wewnętrznej
przy 300 zgięciu stawu
kolanowego wyszły na poziomie określanym jako „bliski normy”.
Na chwilę przeprowadzenia tego,
szczegółowego badania pacjent czół się dobrze, operację rekonstrukcji ACL
ocenia pozytywnie, uważał, że poprawiła się stabilność jego kolana.
W grudniu zostało wykonane badanie USG, w
którym rozpoznano horyzontalne uszkodzenie łąkotki przyśrodkowej w części
środkowej, oraz początki hondromalacji kłykcia przyśrodkowego kości udowej.
Rozpoznano również zrost w przedziale przednio-bocznym kolana. W czerwcu 2010
roku wystąpił incydent bloku kolana lewego.
W grudniu 2012 roku wykonano ponowną
operację stawu kolanowego. Rozpoznano wtórną niestabilność przednią drugiego
stopnia lewego stawu kolanowego oraz pęknięcie rogu tylnego łąkotki
przyśrodkowej typu „rączką od wiaderka”. Wykonano artroskopową rekonstrukcję
pęczka przednio-przyśrodkowego więzadła krzyżowego przedniego lewego stawu
kolanowego metodą dwu tunelową przeszczepem ze ścięgna mięśnia czworogłowego
uda oraz szew łąkotki przyśrodkowej. Zalecono leczenie rehabilitacyjne.
Początkiem marca wykonano badanie kontrolne.
Kolano legitymowało się zakresem ruchomości w zgięciu powyżej 130 stopni,
występował ból na krawędzi kłykcia piszczelowego, test Pivot Shift 1+,
Artrometr 8/8 mm.
Jak widać, kolano Artura przeszło już nie
mało. Myślę, że my, fizjoterapeuci, powinniśmy sobie odpowiedzieć na kilka dość
istotnych pytań: jak do tego doszło? W jakim etapie tego postępowania
poczyniono błędy? Kto je poczynił? Lub też, czy można w ogóle mówić o
czyimkolwiek błędzie?
Odpowiedzi na te pytania są niezwykle
trudne. Zadałem je celowo, ponieważ wytykanie komuś błędów jest szczególnie
niepopularne. Mam nadzieję, że spowodowałem chwilowy przestój myślowy przy tym
fragmencie artykułu. Pacjent ortopedyczny jest pacjentem wygodnym, gdyż szybko
się goi i z dnia na dzień widać poprawę. Niemniej jednak, szybko, nie zawsze
oznacza to, ca zwykle pacjenci chcieliby usłyszeć. Dla osób leczących szybko to
miesiąc, dwa. Dla pacjenta tydzień! Taka sytuacja powoduje niepotrzebny stres
na samym początku współpracy. Tutaj chciałbym spróbować opisać, jak pracuje się
z „trudnym” pacjentem.
Na początku proponuję określić, kogo
będziemy nazywać „trudnym pacjentem”. Jeżeli chodzi o osoby z urazem stawu
kolanowego lub skokowego, to trudny pacjent charakteryzuje się przede wszystkim
brakiem cierpliwości. Teraźniejszy styl życia wymusza na nas ciągłą aktywność.
Jeżeli się zatrzymamy w miejscu, ciężko się z niego ruszyć. Jeżeli już
wskoczymy w jakiś rytm, niechętnie się z niego wybijamy. Wyobraźmy sobie,
pacjenta, który nie planuje kontuzji. Przecież kontuzji się zazwyczaj nie
planuje! W momencie jej wystąpienia dotychczasowe plany blisko i dalekosiężne
„biorą w łeb”. Nasz pacjent musi zaczynać wszystko od nowa. Jaka wtedy
przychodzi mu pierwsza, w jego odczuciu najważniejsza myśl do głowy? Otóż,
zazwyczaj pyta: kiedy będę mógł wrócić do normalnego życia? Takiego jak
dawniej? Słysząc odpowiedź, że za co najmniej 6 miesięcy, przeżywa szok. W tym
momencie powinniśmy ostrożnie i w dość prosty sposób tłumaczyć na czym będzie
polegał proces powrotu do zdrowia i dlaczego będzie on trwał tak długo. Musimy
sobie jednak zdać sprawę z tego, że niewiele rzeczy będzie przyswojone w sposób
racjonalny. O wielu rzeczach zapomni, inne wyolbrzymi. Niemniej jednak, z
czasem zacznie się przyzwyczajać do zaistniałej sytuacji. Spokój wewnętrzny
osiągnie w momencie poukładania sobie spraw codziennych. Nasz pacjent będzie
idealną osobą do współpracy, kiedy wyzbędzie się trosk dnia codziennego i skupi
się tylko na jak najszybszym powrocie do zdrowia.
Tego typu pacjenci zazwyczaj największą
motywację do działania odczuwają na początku swojej dość długiej drogi. Przez
pierwsze dwa, trzy miesiące ciężko pracują, mierzą efekty swojej pracy
dostarczając tym samym motywacji do dalszych działań. Pacjent opisany w tym
artykule, po pierwszej operacji cykl rehabilitacji zakończył już po 4
miesiącach! Na zabiegi uczęszczał 2, 3 razy w tygodni. Po okresie 16 tygodni od
operacji rozpoczął ćwiczenia na siłowni na własną rękę. Ta sytuacja, z życia
wzięta, ma swoje odzwierciedlenie w literaturze, gdzie wielu autorów opisuje
okres 3,4 miesiąca jako najbardziej zdradliwy z całego cyklu leczenia. Więzadło
wówczas jest najsłabsze, noga zaś czuje się najlepiej – wraca do sił. Od
zaprzestania konsultacji z fizjoterapeutą (w 4 miesiącu po zabiegu) do rozpoczęcia
uprawiania sportu minęło niecałe 3 miesiące. Warto zwrócić uwagę tutaj na etap
powracania do aktywności sportowej/rekreacyjnej. Nasz pacjent od razu rozpoczął
od gry w piłkę nożną! Zaznaczyć tutaj trzeba, że w momencie, kiedy wymagał
szczegółowych instrukcji, zrezygnował z nich. Przecież ten etap jest jednym z
najważniejszych w całym cyklu, to tutaj powinniśmy uczyć osoby, jak prawidłowo
obciążać kończynę, jak ją chronić od ponownego urazu, na czym polega zjawisko
kokontrakcji, pacjent powinien znać wszystkie możliwe ćwiczenia czucia
głębokiego, a dopiero potem powinien przejść do kopania piłki. Ominął
podstawową zasadę stopniowania trudności. Poczuł się zbyt pewnie.
Czasem, w toku postępowania leczniczego,
dochodzi do śmiesznych, aczkolwiek, bardzo poważnych sytuacji. Miałem
szczęście. Lewe kolano Artura szczegółowo przebadałem po raz pierwszy w
sierpniu 2009 roku, ponad trzy lata po pierwszej rekonstrukcji. Było stosunkowo
wyeksploatowane. Z racji tego, że miałem do czynienia ze sportowcem, tonus
spoczynkowy mięśni odpowiedzialnych za czynną stabilizację kolana był
stosunkowo wysoki, w związku z czym, badanie biernej stabilności było dość
trudne. Funkcjonalnie kolano miało się gorzej. Epizody uciekania pojawiały się
dość często. Na tyle było to dokuczające, że bohater naszego artykułu
postanowił szukać pomocy u osób innych. Trafił na najpopularniejszy sklep z
zaopatrzeniem ortopedyczny i tam zakupił swój pierwszy stabilizator stawu
kolanowego, który miał mu służyć jako wspomożenie kolana w sytuacjach skrajnie
przeciążeniowych. Przynajmniej takie zapewnienia dostał od sprzedawcy. Moim
osobistym zdaniem, była to najmniej odpowiednia czynność, jaka została zrobiona
przez tą osobą w tym czasie. Dlaczego?
Otóż, wielu niecierpliwych sportowców robi
wszystko, aby jak najszybciej wrócić do dyscypliny, aby nie wypaść z rytmu i
nie podupaść na kondycji. Często jest to zakup „odpowiedniego” stabilizatora. W
moim odczuciu, stabilizator stawu kolanowego jest przydatny tylko w początkowej
fazie usprawniania pooperacyjnego. W tym okresie powinno stosować się ortezę
długą, z możliwością blokady zgięcia i wyprostu w odpowiednich dla pacjentach
kątach, powinien skutecznie zapobiegać negatywnym skutkom ewentualnego
potknięcia się lub zaistnienia sytuacji, która polegałaby na wykonaniu
nadmiernego przeprostu, jak na przykład wtedy, kiedy noga „wpada” nam w jakiś
ubytek w chodniku. W tej kwestii bezsprzecznie zgadzam się z Panem Wojciechem
Hagner, który opublikował swoje badania na ten temat w czasopiśmie „Ortopedia Traumatologia
Rehabilitacja” (© MEDSPORTPRESS, 2006; 6(6); Vol. 8, 699-703). W tym artykule
zakładał on, że jedynie stabilizatory z mocną, sztywną stalówką boczną z
obejmami uda i podudzia oraz silną blokadą zawiasów są istotnie wpływającymi na
zachowanie stabilności stawu kolanowego. Zaznacza on również, że stosowanie
stabilizatorów stawu kolanowego w formie profilaktycznej nie przynosi większych
korzyści. Warto tutaj zauważyć, że przytacza on badania innych autorów (Grace
T. I wsp.: Prophylactic knee Brades and injury of the lower extremity. J. Bone
Joint Surg. 1988, t. 70 A, str. 422-427), którzy dowiedli, że wśród pewnej
grupy piłkarzy nożnych, ci, którzy używali stabilizatora stawu kolanowego w
formie profilaktycznej, doznawali częściej kontuzji niż ci, którzy grali bez
żadnej ochrony.
Przeanalizujmy myśl powyższą. Dlaczego
stabilizator stawu kolanowego w fazie powrotu do uprawiania sportu może
przynieść więcej szkody niż pożytku? Zacznijmy od wymienienia podstawowych
funkcji tej rzeczy, o których zazwyczaj możemy dowiedzieć się od producenta lub
też bezpośrednio od pana w sklepie:
- aktywnie odciąża i stabilizuje staw
kolanowy,
- ogranicza ruchomość, stosowany przy
niestabilnościach stawu kolanowego,
- chroni chrząstkę stawową, zabezpiecza
więzadła,
- wspomaga przepływ krwi,
- przyspiesza powrót do zdrowia.
Tak górnolotne hasła sprawiają, że nasz
pacjent kupuje taki a nie inny sprzęt i idzie w nim na boisko, bo przecież ma
on chronić nasze nowe więzadło! I tak właśnie było z bohaterem naszego artykułu,
kupił sprzęt za kilkaset złotych i przez kilkanaście miesięcy intensywnie go
użytkował. Warto tutaj dodać, że niektóre elementy zostały na tyle
wyeksploatowane, że nasz pacjent wymienił je we własnym zakresie na nowe,
metalowe. Mowa tutaj o klamrach, które mocowały taśmy obejmujące udo i
podudzie, które w czasie gry w piłkę nożną po prostu pękały, nie wytrzymywały
obciążenia.
A jaki jest negatywny wpływ stabilizatora,
w którym, według reklamy producenta, można wyjść na boisko czy też stok
narciarski i bez przeszkód zażywać uciech związanych z ulubionym sportem
konsumenta:
- zbyt ciasno założony wywołuje znaczny
ucisk na mięśnie uda i podudzia, przez co faktycznie ogranicza przepływ krwi,
powoduje zastoje,
- zbytnio uciśnięte mięśnie podczas
wysiłku fizycznego nie rozwijają się równomiernie, co bardzo często widać u
osób, które stosują tego typu zaopatrzenie ortopedyczne. Zazwyczaj noga, na
której znajduje się stabilizator jest chudsza i słabsza od nogi wolnej od tego
urządzenia.
- Wpływa niekorzystnie na czucie
proprioceptywne kolana. Impulsacja dochodząca z innych miejsc może zaburzyć
sposób odczuwania naszej kończyny w przestrzeni, szczególnie wtedy, kiedy
wspomniany stabilizator jest dobrany nieodpowiednio do nogi, uwiera ją i
wywołuje uszkodzenia naskórka.
- faktycznie nie chroni naszego kolana
przed kontuzją. Nawet najlepiej dobrany stabilizator nie jest w stanie
odpowiednio zabezpieczyć stawu kolanowego przed nadmiernymi ruchami rotacji
wewnętrznej czy zewnętrznej z jednoczesnym ruchem zgięcia stawu kolanowego w
sytuacjach ekstremalnych (na przykład u narciarzy w trakcie wypadku). Tutaj z
pełną odpowiedzialnością pragnę dodać, że dużo lepszymi efektami mogą
poszczycić się metody tapingu sportowego czy kinesiology tapingu, które
serdecznie polecam jako alternatywę dla stabilizatorów jakichkolwiek.
- Daje złudne poczucie bezpieczeństwa,
przez co pacjent, wraca na boisko sportowe szybciej niż powinien.
Lewe kolano Artura swojego pierwszego
urazu po rekonstrukcji ACL doznało właśnie we wspomnianym stabilizatorze. I
właśnie wtedy zdał on sobie sprawę z błędnego złożenia, w jakim tkwił tak
długo. W tym okresie nasi pacjenci zazwyczaj żyją w wewnętrznym konflikcie.
Zastanawiają się co tak właściwie mają robić. Z jednej strony lekarz stanowczo
odradza kontynuowanie amatorskiej kariery piłkarskiej, z drugiej strony zaś,
sport jest na tyle wciągający, że non stop się o nim myśli, i jak tylko nadarza
się okazja, nawet dla zabawy pragnie się kopnąć tą piłkę w stronę bramki. I tak
właśnie można zobrazować definicję sława mikrouraz. Ciągłe przeciążanie pewnych
elementów wewnętrznych, nawet z najlepszą możliwą ochroną zewnętrzną, w
ostatecznym rozrachunku daje nam obraz kontuzji masywnej, jaką to w tym
przypadku było uszkodzenie łąkotki bocznej oraz zerwanie jednego z pęczków
więzadła krzyżowego przedniego.
W tym artykule główny nacisk położona na
sportowców, niemniej jednak pamiętajmy, że czasem sytuacja życiowa zmusza
naszych pacjentów do podjęcia aktywności fizycznej wcześniej niż powinni. Mam
tutaj na myśli głównie pracę zawodową. Pracodawcy niechętnie patrzą na
pracownika, który przebywa na zwolnieniu lekarskim 6 -7 miesięcy. Stąd też
spotkałem się z komplikacjami w rehabilitacji stawu kolanowego właśnie tym
spowodowanymi. Jest to temat bardzo trudny do rozwiązania, dlatego też tutaj
musimy liczyć na swoją kreatywność. Pamiętajmy, że na chwilę obecną jesteśmy w
stanie przyspieszyć powrót do zdrowia po tym zabiegu zaledwie w znikomym
procencie. Jeżeli przeszczep jest autogenny, musi upłynąć pewien „książkowy”
okres służący wygojeniu się ran.
Jak wygląda kolano po ponownej
rekonstrukcji więzadła krzyżowego przedniego?
Wynik takiego leczenia jest różny i
praktycznie nikt nie jest w stanie zagwarantować przed jego rozpoczęciem, że z
pewnością stan kolana będzie lepszy. Lewe kolano Artura jest w stanie bardzo
dobrym, niemniej jednak cykl rehabilitacji nie był dla niego łatwy. Początki
ostrożne, z racji szycia łąkotki. Przez 5 pierwszych tygodni całkowity zakaz
obciążania. Bazowano na ćwiczeniach czynnych, czynnych wspomaganych i z oporem.
Duży nacisk kładziono na zwiększanie ruchomości stawu, szczególnie wyprostu,
gdyż to właśnie z nim, po ponownych operacjach tego typu, jest duży problem.
Kolano, z racji zrostu, oraz szytej łąkotki nie poddawano przeciążeniom związanym
z jego szpotawieniem, stąd unikano ćwiczeń w leżeniu na boku prawym bez
odciążenia do 6 tygodnia. Największym problemem była właśnie łąkotka, na która
praktycznie w każdym momencie ruchu z oporem należało uważać, stąd też
przeważał opór ręczny, gdyż tylko w taki sposób można „z wyczuciem” dawkować
odpowiednią siłę. Sesje były odbywane w ilościach dwie w tygodniu. Po szóstym
tygodniu spotkania odbywały się raz w tygodniu do piątego miesiąca.
W momencie, kiedy lekarz, po
wcześniejszym, szczegółowym badaniu zezwolił na stopniowe obciążanie kończyny,
wprowadzono ćwiczenia w staniu, polegające na początku przede wszystkim na
nauce prawidłowego chodu. Początkowo było to dość trudne, gdyż występował
delikatny przykurcz wyprostny, dlatego też pełnowartościowe ćwiczenia chodu
miały sens dopiero po rozpracowaniu przykurczu.
W momencie odrzucenia kul, rozpoczęto
przysiady. Tutaj pacjent miał obowiązek wykonywać samodzielnie sesje
ćwiczeniowe co najmniej cztery razy w tygodniu. Początkowo ćwiczenia wykonywano
na stałym podłożu, potem na chwiejnym, stopniowo przechodząc do ćwiczeń
równoważnych, które w tym momencie są podstawowym elementem codziennego
treningu. Drugim elementem są ćwiczenia siłowe oraz wytrzymałościowe. Z racji
tego, że pacjent doskonale porusza się na rowerze typu MTB, polecono stosować
nietypowy zestaw treningowy w postaci rozgrzewki właśnie na rowerze. Mówiąc
kolokwialnie, przed rozpoczęciem ćwiczeń właściwych na siłowni, pacjent ma za
zadanie przejechać odpowiedni dystans na rowerze w odpowiednim czasie. Trasę
dostosowano do stanu stawu kolanowego. Położono nacisk na to, aby rozgrzewka
nie była w formie treningu na rowerze stacjonarnym. Na siłowni kontynuujemy
rozgrzewkę na step perze. Po ćwiczeniach rozciągających wykonywane są właściwe
ćwiczenia siłowe, które kończą się ćwiczeniami rozciągającymi. Pacjent trenuje
minimum trzy razy w tygodniu.
Po odpowiednim przygotowaniu siłowym i
wytrzymałościowym rozpoczęto trening na boisku, który składał się, podobnie jak
powyżej z elementu rozgrzewki w formie przejażdżki na rowerze na określonych
warunkach. Dopiero potem szybki marsz, trucht, bieg, szybszy bieg. Z końcem
dziesiątego miesiąca po drugim zabiegu planuje się rozpocząć trening sprintu
początkowo na 50, potem na 100 metrów. Przed tym jednak seria ćwiczeń
zwinnościowych, wytrzymałościowych równoważnych, w tym ćwiczenia równoważne na
szerszej taśmie zawieszonej około 30 cm nad podłożem.
Pomimo, że dotychczasowa rehabilitacja
przebiega bez zarzutu, na chwilę obecną można powiedzieć, że do uprawiania
sportu na wyższym poziome kolano Artura raczej nie będzie się już nadawało. I
nie chodzi tutaj o jego stabilność czy też jej brak. Obecnie nie występuje
odczucie uciekania kolana, noga jest silna, pewna, zwarta i bez żadnych
dolegliwości. Artur nauczył się ćwiczeń kokontrakcji i na chwilę obecną
wykształcił swego rodzaju automatyzm, który pozwala mu w sytuacjach krytycznych
zachować odpowiednią ochronę. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę badanie
obiektywne stabilności stawu kolanowego, delikatny „luz” pozostał, dlatego też,
z racji uszkodzonej łąkotki, poleca się zaprzestanie uprawiania sportu w
postaci piłki nożnej czy też narciarstwa lub innych zimowych.
Jeżeli będziemy mieć przed sobą 28
letniego pacjenta, który przeszedł już dwie operację rekonstrukcji więzadła
krzyżowego przedniego oraz ma zszytą łąkotkę, a jego chrząstka nosi znamiona
chonromalacji, pamiętajmy, że jego kolano musi wytrzymać minimum do 67 roku
życia, dopiero wtedy będzie ono mogło odpocząć na zasłużonej emeryturze. Póki
co, musi się ono zmagać z trudami życia codziennego, musi wytrzymywać codzienne
obciążenia związane z wykonywaną pracą przez najbliższe 39 lat! Celowo w
zakończeniu, padły dość brutalne i na pierwszy rzut oka mało prawdopodobne
liczby, które obrazują faktyczny stan panującej rzeczywistości. Jeżeli nasz
pacjent nie zda sobie sprawy z tych niezaprzeczalnych faktów, wiemy co będzie
go czekać w niedalekiej przyszłości. Z pewnością pozostanie naszym pacjentem…
Piknie i długo ....
W celu osobistej konsultacji z kumakowcem dzwoń: 889 282 776
pisac
OdpowiedzUsuńhmm ciekawy artykuł. Sam jestem po rekonstrukcji ACL. Zerwałem więzadło 10 lat temu co zakończyło koja karierę deskorolkowa. Ale dalej mam deskę i czasem pojadę na niej do sklepu czy do pracy. Najgorsze w tym wszystkim jest to ze nie wadomo na ile można sobie pozwolić to tez sprawia ze brakuje pewności siebie a to z keli przyczynia sie do większego prawdopodobienstwa upadku w przepadku wykonywania bardzo technicznie trudnego sportu jakim jest skateboarding. Dany Way np miał parę rekonstrukcji o ile wiem ma specjalne więzadła sztuczne super mocne mocniejsze od prawdziwych. Myślałem tez dużo o stabilizatorze np firmy Asterix ale nie wiem boje ze ze znów więzadło sie urwie. Kolano jest ok ale parę razy przy próbach robienia trików (podstawowych) i przy lekich upadkach doznawalem kotuzi i bulu kolana i praktycznie zaprzestałem robienia tricków na desce. Czasem myślę ze taki stabilizator noszony tylko podczas jazdy zabezpieczył by mnie w 100% ale nie jestem pewiem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiestety często jest tak, że am proces rehabilitacji trwa dość długo. Jak dla mnie bardzo pomocny an co dzień jest materac rehabilitacyjny https://senpo.pl/materace/materace-prozdrowotne/ dzięki któremu powoli dochodzę do siebie.
OdpowiedzUsuńpowodzenia
OdpowiedzUsuńNie jest tak łatwo znaleźć dobrego rehabilitanta. Ja osobiście sporo się naszukałam i dowiedziałam się ,że w tym centrum medycznym https://carolina.pl/rehabilitacja/ można liczyć na najlepszą jakość usług. Czy ktoś może przechodził tu rehabilitacje?
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze jest także wyposażony sklep internetowy Musi Med. W jego ofercie znajdziecie sprzęt rehabilitacyjny i ortopedyczny - na przykład takie kule łokciowe: https://musi-med.pl/pl/c/Kule-i-laski-ortopedyczne/27 . Myślę, że warto mieć namiary na taki sklep online.
OdpowiedzUsuń